Jak to często u nas bywa, o ciekawym miejscu dowiedzieliśmy się „przy okazji”. Świąteczny, sierpniowy weekend postanowiliśmy spędzić w pobliskim Nowym Sączu. Szukając zajęć na ten czas, natknęliśmy się na ciekawe miejsce, o jakim nigdy wcześniej nie słyszeliśmy. Nazwa brzmiała intrygująco, więc zaplanowaliśmy czas i … wsiedliśmy do autobusu.
czekając na słońce
14 sierpnia 2021 w Nowym Sączu ropoczął się pochmurnie. Obudziliśmy się specjalnie wcześniej, około 6 rano, aby szybko ruszyć w trasę. Niestety, pogoda miała inne plany. Do 9 rano oczekiwaliśmy na przejaśnienia. Kiedy tylko kapuśniaczek ustąpił, wyruszyliśmy w kierunku Dworca MPK, aby złapać autobus do Starego Sącza. Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy do pierwszego punktu na naszym planie – wysiedliśmy z autobusu na ul. Wielki Wygon i ruszyliśmy w kierunku enklawy.
Enklawa Przyrodnicza
Słońce paliło coraz mocniej. Na szczęście poruszaliśmy się wzdłuż Dunajca, więc lekko wilgotne powietrze ułatwiało nam wycieczkę. Byliśmy w delcie Dunajca i Popradu, miejscu uznanym za swój dom, m.in. przez bobry.
Czym innym jest patrzeć na plan otoczenia na mapie, a czymś innym móc je obserwować i doświadczać samodzielnie. Ten fragment naturalnego (choć nieco przebudowanego) środowiska wyglądał niczym ostani bastion natury na przedmurzu cywilizacji. Szum drogi mieszał się z pomrukami dwóch głównych rzek południa Polski. Wesołe pokrzykiwania ptaków przeplatane były krzykami dzieci z pobliskiego linowego parku. Na szczęście, im dalej od drogi, tym mniej tłoczno i szumnie.
Sama idea enklawy przyrodniczej, czyli miejsca koncentrującego wokół naturalnego środowiska gatunki roślin lub zwierząt, to fantastyczne rozwiązanie. Przebywanie w takim otoczeniu to odpoczynek dla umysłu i ciała. Ważne, aby zwierzęta, które tam mieszkają, nadal czuły się komfortowo kiedy my – „człowieki” będziemy zwiedzać ich habitat. Bo to ważne, aby pamiętać, że to my jesteśmy w takim miejscu ich gośćmi, nie odwrotnie.
Po kilku minutach trafiliśmy w docelowe miejsce, które było naszym głównym punktem zwiedzania. Weszliśmy na drewniany deptak, prowadzący nas w kierunku pierwszej czatowni.
czatownie
Obydwa punty widokowe, które są celem wycieczek, połączone są drewnianym deptakiem. Wyłaniając się z szuwar, wyglądają niczym archaiczne potwory, smoki lub węże, doskonale wpisując się w naturalny krajobraz miejsca. Nic w tej koncepcji nie razi, architekci zadbał o płynne połączenie konstrukcji i otaczającej ją przyrody.
O szczegółach inwestycji przeczytacie np. w tym artykule. Tan opis pomógł nam zrozumieć ideę i docenić wszystkie walory, na jakie być może nie zwrócilibyśmy sami uwagi.
W szczelinach czatowni można wygodnie umieścić obiektyw aparatu lub lornetkę i trwać w zapatrzeniu na unikatowy obraz. Środek dnia, kiedy tam byliśmy, a więc i sierpniowy upał zniechęcał zwierzęta i gady do wyłaniania poza powierzchnię wody. Gdzieniegdzie tylko dało się dostrzec wyskakujące z wody ryby lub żaby. Czasem, między koronami załopotały skrzydła żurawia. Najbardziej aktywne wydawały się krążące nad tatarakiem szerszenie. Dlatego też, aby zobaczyć aktywność zwierząt i ptaków, wybierzcie się raczej wczesnym rankiem lub wieczorem (w lecie). Aby ułatwić sobie zwiedzanie miejsca, pobierzcie przy wejściu do enklawy aplikację za pomocą kodu QR.
W szczelinach przy deptaku, z łatwością dawało się dostrzec pływające w cieniu ryby. Ważki tańczyły nad taflą szmaragdowej wody. W takim miejscu zwykle pojawiają się myśli typu: chwilo trwaj! Sielankowy momencie nie odchodź!
Faktycznie, w takich miejscach można odpocząć. Usiąść nad brzegiem rzeki i patrzeć w mieniące się w słonecznych promieniach fale. Warunek jest jeden: cisza nie powinna być niepokojona. A są szanse, że niestety to może się zmienić, bo …
tuż, po drugiej stronie …
enklawy, powstaje wielki kompleks wypoczynkowy. Nie mnie oceniać inwestycję z punktu widzenia prawa przyrody. Mogę oceniać jedynie tę budowlę z punktu widzenia CSR i gościa jakim bywam w podobnych miejscach.
Obaw mam wiele. Piękny, niezagospodarowany kawałek ziemi kusił do powstania tak dużej inwestycji. Bliskość do natury na przysłowiowe wyciągnięcie dłoni to bajkowe doświadczenie i możliwość ukojenia skołatanego codziennością organizmu. Pytam jednak, jak długo to nienaruszone środowisko takim będzie? Czy po otwarciu inwestycji wypoczynkowej w tak bliskim położeniu, enklawa będzie miała rację bytu? Czy natężenie ilości turystów odwiedzających to miejsce nie spowoduje, że środowisko naturalne enklawy będzie zagrożone?
Scenariusze analogicznych sytuacji bywają zaskakująco podobne. Człowiek buduje hotel w miejscu odosobnionym, blisko natury ze względu na jej piękno. Po kilku latach to, co zachwycało, pustoszeje, bo człowiek jest agresywny, głośny i nie umie współżyć z naturą. Hotel stoi w środku martwej pustyni.
To może zbyt surrealistyczne porównanie, ale obawiam się, że tak może być i tutaj. Natura może nie unieść bliskości człowieka w tym miejscu. Tym bardziej, że głodni wrażeń wczasowicze już teraz zakłócają przyrodniczy mir wrzucając do zalewiska puszki i pokruszone szklane flaszki po wódce.
Woda pamięta. Obejrzyj spot, tak ku utrwaleniu wiedzy.
Z wycieczki wróciliśmy tak samo, jak wyjechaliśmy. Po sfotografowaniu wszystkiego, co nas interesowało, wsiedliśmy do autobusu MPK i wróciliśmy do Nowego Sącza, w którym, dla ochłody, przywitał nas deszczyk zwiastujący nadchodzącą burzę.
Komu polecamy wycieczkę na Bobrowisko:
- samotnym myślicielom,
- rodzinom z dziećmi, ale dzieci powinny znać zasadę, aby nie krzyczeć i nie biegać – są gośćmi Natury!
- turystom chcącym odpocząć w zgodzie z przyrodą,
- cyklistom – wokół enklawy jest całkiem przyjemna ścieżka rowerowa, a u jej wejścia znajduje się wypożyczalnia rowerów,
- seniorom chcącym wykonać swój dzienny cykl aktywności,
- ludziom potrzebującym tlenu – okolice Sącza są jednym z najbardziej zanieczyszczonych rejonów Małopolski – stan powietrza w okolicy delty rzek jest jednym z najczystszych miejsc – chcesz oddychać – idź nad wodę.
Byłeś nad Bobrowiskiem? Podziel się wrażeniami w komentarzu. Znasz podobne miejsca – zostaw wskazówkę!