
28 marca 2025 r.
Obowiązki zawodowe wzywają, jednak … po ich wypełnieniu, warto znaleźć czas na spacer. Kraków. Miasto znane nam „od zawsze”. Jak spojrzeć na nie na nowo? Od czego zacząć? Wyzwanie trochę przeraża, ale … trzeba to jakoś ugryźć. Zaczynamy więc.
Fragment, jaki dzisiaj konsumujemy to odcinek między Stadionem Miejskim „Wisły”, przez Park Jordana, po Plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Krótko i treściwie. Dzień również chłodny, więc jest to szybki spacer.
droga powrotna przez park
Szkolenie prowadzone w budynku stadionu Wisły Kraków staje się pretekstem do spaceru przez Czarną Wieś w kierunku Starego Miasta. A zatem … będąc na ul. Reymana warto skorzystać ze spacerowego tempa do jakiego zaprasza ta uliczka. Ale uwaga – spotkasz tutaj wrotkarzy i deskorolkowców, więc miej wyrozumiałość dla nich i ich akrobacji.
Korzystając z okazji, zachęcam do krótkiego podziwiania budynku stadionu z zewnątrz. Dla mnie, szkło … dużo szkła … i niebo w odcieniu quilt blue w skali Pantone, to jest czysty wyraz szczęścia. Chmury odbijające się w oknach … uwielbiam.
A jeśli jednak nie przypadnie Ci to do gustu, wejdź od razu do Parku Jordana. Mnóstwo zieleni, rozkwitające krzewy, alejki, ławeczki w centrum miasta, czyli pierwsza potrzeba na skołatane nerwy po trudach dnia pracy.
Między alejkami można trafić na pomnik kpr. Wojtka, niedźwiadka z oddziałów gen. Andersa. Wokół niego ułożone są miejsca jego służby, warto przypomnieć sobie w tak ciekawy sposób kawałek polskiej historii.
ul. Krupnicza
Przebijając się przez al. Adama Mickiewicza, wchodzisz w ul. Czystą, gdzie po prawej stronie w budynku narożnym znajduje się Katedra Immunologii UJ CM. Kierujesz się wzdłuż niej do rozwidlenia, gdzie po prawej stronie mijasz Szpital Specjalistyczny im. J. Dietla. Jest to ciekawostka, że niemal w centrum miasta znajduje się tak olbrzymia instytucja i radzi sobie z transportem pacjentów. Idąc wzdłuż ulicy Dolnych Młynów, docierasz do ul. Krupniczej – tutaj, niemal vis a vis domu Józefa Mehoffera skręcasz w lewo.
Sam dom nie jest chyba szczególnie dobrze oznaczony, bo dopiero na Google Maps zauważyłam, że … mimo dekad poruszania się tym traktem, mijałam miejsce, które z pewnością mnie zainteresuje. Wbijam sobie wirtualną pinezkę w mapę Krakowa i zaznaczam przy okazji to miejsce, które odkryłam.
Nie mniej interesująca staje się dla mnie reszta ulicy, odnowione wille, mijani ludzie oraz … tabliczki przy konkretnych kamienicach, opisujące przeszłość miejsca.

Willa jaką zapamiętam pod nazwą „Google”. Kiedyś wynajmowana przez tę korporację jako przestrzeń biurowa krakowskiego zespołu
Z uznaniem przyglądam się teraz ul. Krupniczej, która u swojego zwieńczenia przekształca się w swoim charakterze w bardzo ciekawy miejski deptak. Kiedy to się stało? Czuję, że coś mi umknęło.
Na szczęście Bagatela stoi tak, jak stała. Po lewej stronie. A po prawej magiczny Elefant, do którego koniecznie musiałam zajrzeć.
Ten zielony hipnotyzujący napis nad wejściem do tego przybytku zawsze był dla mnie tajemniczy, nigdy nie miałam czasu, aby doświadczyć tego miejsca. Wreszcie, znalazłam czas. Veni & vidi. Kolejna mikro satysfakcja, że wreszcie wiem, co to za miejsce i w jakiej sprawie można tam skierować swoje kroki.
czas na Rynek, Duży i Mały
No dobrze, żarty się skończyły. Przed nami ul. Szewska i Rynek. Co z tym zrobić? Miejsca opisane przez zawodowych przewodników wszerz i wzdłuż. Będzie więc klasycznie, ale bez powtarzania się. Krótko.
Po prawej nęcące od lat Zalipianki, Ewy Wachowicz. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy była to Kawiarnia „u Zalipianek”, ale to już legenda, zamierzchłe czasy. Kiedyś się skuszę, wpadnę do tego uroczyska, dzisiaj muszę jednak być odporna na takie miejsca. Jest ich bardzo wiele w obrębie Starego Miasta.
Spacerujemy wzdłuż Szewskiej, nie dostrzegam większych zmian. Po prawej ciekawa ekspozycja Lego, Kraków zbudowany z klocków w jednej z witryn w okolicach McDonald’sa.
I w takim spacerowym tempie docieramy do Rynku.
Przemieszczające się na tle nieba w przygodnej trajektorii gangi gołębi, chmurki goniące się nad Sukiennicami, ludzie … mało ich dzisiaj. Większość siedzi w okalających Rynek kawiarenkach i restauracjach. Grzeją się przy gazowych parasolach. Ciepło, miło, przytulnie, powoli … Kraków.
Kilka ujęć na wyjątkowo mało zatłoczonym dzisiaj Rynku, klasyczne zdjęcie spod arkad w Sukiennicach i dalej w drogę, w stronę Dworca PKP. Mijamy ławice turystów, które jak zwykle, nie oszczędzają floriańskiego duktu. Docieramy do Małego Rynku. A tu .. przedświąteczne szaleństwo jarmarku wielkanocnego.
Drewniane budki prześcigają się w obfitości zapachu, faktur, kolorów, smaków, marzeń o jedwabistej konsystencji dubajskiej czekolady wprost … z fabryki w Wielkopolsce. Podziwiamy, przechadzamy się … i jako Centusie, kierujemy się do wyjścia. Wchodzimy na ul. Mikołajską, a następnie jedną z moich ulubionych, ul. Św. Krzyża.
ul. pełna atmosfery
Mam osobisty sentyment do ul. Św. Krzyża. W każdej porze roku zaskakuje. Lubię jej spokój. Lubię zniszczone budynki po jej lewej stronie wprowadzające zaskoczenie. Lubię jak promienie słoneczne układają się na jej wąskim przesmyku w wiosenne dni. Lubię, kiedy w letni upał jest zaczarowana cieniem kamienic. Lubię, zwłaszcza jesienią, w te wyjątkowe ciepłe, choć niekoniecznie słoneczne dni, barwy krzewów przy kościele Św. Krzyża. Lubię mijać rozpędzonych tamtędy na rowerach mieszkańców Krakowa, łapiących łuk alejki na swoich wehikułach. Lubię to miejsce. Ma nastrój.
Nastrój ten ciągnie się aż do ławeczek, które ułożone wzdłuż uliczek na plantach zachęcają do wytchnienia. Na jednej z nich, w moje ulubione październikowe popołudnie, czytałam ulubionego autora. Kraków daje poczucie luksusu, zachęca do aktywnego trwonienia czasu.
Warto oczywiście wspomnieć, że po lewej mijamy majestatyczny budynek Teatru im. J. Słowackiego. Dzisiaj jednak nie będzie o nim nic więcej napisane. Musi poczekać na lepszy czas, bo aktualizacji z Krakowa, coś mi podpowiada, będzie sporo.
tam, gdzie kiedyś był dworzec PKS-u
Tak, tam gdzie dzisiaj szaleją deskorolkowcy na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego, w zamierzchłych czasach dwóch dekad wstecz, był plac, na którym ludzie w szarobarwnych odzieniach i z reklamówkami w dłoniach w pośpiechu zmierzali do swoich PKS-ów. Tłok, gwar, krzyki, kolejki, pomarańczowe prostokątne bilety, betonowe sześciokątne płyty chodnikowe, niebieskie rampy i oznaczone stanowiska dla autobusów. U początków mojej studenckiej kariery ten stan dobiegał już końca, ale jeszcze ostatnie odjazdy realizowane były sprzed budynku Dworca, legendarnymi Jelczami lub Autosanami.
A dzisiaj, mamy spory plac, który wykorzystywany jest na rozmaite imprezy plenerowe. Dużo przestrzeni. A wokół niej, stary budynek Dworca PKP, Biblioteka Miejska, uroczy wiadukt prowadzący do ul. Lubicz, budynek Galerii Krakowskiej, Poczty Polskiej oraz oryginalny Pomnik Ryszarda Kuklińskiego.
Budynek Poczty Polskiej to tak naprawdę Pałacyk Wołodkowiczów, z 1884 roku. Eklektyczny w swej architekturze, niewiele przyjął zmian w swym wyglądzie na przestrzeni dekad. We wnętrzach zachowano wybrane elementy wykończeń czy detali. Obecnie pomieszczenia wynajmowane są komercyjnie. Zwraca uwagę przede wszystkim obecna architektura przestrzeni wokół tego budynku. On sam wygląda niczym przeniesiony z zupełnie innej bajki. Gdyby nie dworzec PKP, można by pomyśleć, że architekt miejski coś pomylił – wszędzie szkło, beton, a tutaj XIX-wieczny pałacyk w stylu francuskim. Zaiste, magiczny ten Kraków.
Tym akcentem kończymy wizytę w Krakowie. Miasto z numerem 2, odwiedzone. Teraz, czas na aktualizacje wpisu.
AKTUALIZACJA 27 kwietnia 2025 r.
Dzisiaj kilka słów o wyjątkowej na mapie Krakowa i świata, dzielnicy. Zabieramy Was do Łagiewnik. Dla katolików z całego świata to chyba najbardziej znane miejsce w Krakowie. Ale, zacznijmy od początku.
Święto Bożego Miłosierdzia to pierwsza niedziela po Wielkanocy. Zgodnie z informacjami zawartymi w „Dzienniczku”, duchowym zapiskom s. Faustyny Kowalskiej z Zakonu Matki Bożej Miłosierdzia (CSSR), to właśnie tutaj miało powstać światowe centrum miłosierdzia.
Łąki i pola, które w czasach s. Faustyny okalały ówczesny klasztor tworzyły z tego miejsca zacisze, tak odległe od miejskiego gwaru Krakowa. Dzisiaj, Łagiewniki stanowią strukturę miasta. Nie jest to już klasztor znany tylko osobom szczególnie zainteresowanym, każdy wie gdzie są Łagiewniki i w jakim celu przybywają tutaj pielgrzymi z całego świata.
Przybywamy też my. Po raz pierwszy jednak, docieramy do Sanktuarium Św. Jana Pawła II. Od razu doświadczamy komfortu komunikacyjnego – do łagiewnickiego kompleksu prowadzi linia tramwajowa, linia kolejowa, linia autobusowa … Dużo to ułatwia. Dziękujemy.
we włoskim stylu
Zwiedzanie rozpoczynamy od wspomnianego sanktuarium św. JP2. Nie mamy zbyt wiele czasu na poznanie szczegółów, tylko rekonesans. W sanktuarium trwa msza, więc wchodzimy tylko na mikrosekundy.
Sam plac przed kościołem oraz Centrum Dialogu jest imponujący, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Od razu czuć tutaj powiew włoskiej narracji architektonicznej. Ciepłe barwy, cegła, marmur, oszczędność w zdobieniu, proste formy i … zaskakujące przejścia.
Docieramy do wieży widokowej. Bilet uprawniający do wejścia na taras widokowy obecnie kosztuje jedynie 5 zł. Wchodzimy schodami. Nie jest to wielki wyczyn, opłaca się uprawiać na codzień sport. Dla mniej zaawansowanych ruchowo, jest winda.
Mimo słonecznego dnia, przejrzystość nie jest zbyt dobra, widzimy tylko lasy wokół Krakowa oraz nikły zarys Tatr.
Po dziesięciu minutach na wieży, pędzimy w stronę Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, na zaplanowaną mszę.
nieprzewidziane
Tego jeszcze nie doświadczyliśmy wcześniej. Po raz pierwszy w to święto nie udaje nam się wejść do wnętrza sanktuarium. Tłum ludzi gromadzi się przed wejściem, jak również na błoniach przed sanktuarium. Nie ma problemu. Bywamy tu częściej niż pielgrzymi „ze świata”, nie ma powodu odbierać im szansy na dotarcie przed obraz Jezusa Miłosiernego.

Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach oraz pielgrzymi w święto Miłosierdzia, 27 kwietnia 2025 r.
Po mszy czekamy jeszcze na godz. 15:00, na centralny moment tego dnia. Wcześniej dawały się słyszeć krzyki, gwar rozmów, podczas godz. 15:00 słyszymy zaś ciszę. I ptaki z pobliskich drzew. Wspaniałe doświadczenie.
Kończąc naszą małą pielgrzymkę do Łagiewnik, Maciej utrwala w aparacie flagę papieską z czarną szarfą, upamiętniającą sede vacante na Stolicy Piotrowej.